Dziś nadszedł ten wspaniały dzień, w którym w końcu mogę Wam pokazać efekty współpracy z jedną z najsympatyczniejszych i najzabawniejszych osób jakie dotąd poznałam - Gabą.
Cała praca wymagała dużego poświęcenia, ze strony obu z nas. Było zimno i wiał przenikliwy wiatr. Jednak mimo tego, że warunki pogodowe nic nie ułatwiały, udało nam się. I tak oto prezentuję Wam dzisiaj jedne z najładniejszych zdjęć jakie kiedykolwiek mi zrobiono.
/ph.Gaba Czasamitakbywa./marki w filmiku/
Przy okazji zabrałyśmy na spacer psa Gaby - Gryzeldę, która również się pojawia w filmiku WinterLookbook (aby go obejrzeć wystarczy, że klikniecie na jego nazwę).Jeżeli chcecie zobaczyć Gryzię w najlepszym wydaniu (jakkolwiek by to nie brzmiało) - z brwiami, to w następnym poście z pewnością znajdzie się takie jej zdjęcie. Z resztą kolejnym razem zobaczycie też drugi outfit oznaczony #2.
Właśnie siedzę z kubkiem herbaty rumiankowej, od której się ostatnio uzależniłam i próbuję podsumować miniony rok. Oczywiście mimo, że jest dopiero trzecia po południu nastała ciemność. Nie wstawię więc tajemniczych zdjęć, na których raczę się przepysznym napojem. Akurat pierwszy raz przypadkowo wyszedł mi typowy messy bun, którego ułożenie na kręconych włosach jest nierealne. Szansa na udokumentowanie i jego dowód zniknęła wraz z zachodem słońca. Trochę szkoda, ale mówi się trudno.
Czy chcielibyście zobaczyć filmik z pytaniami poprzez, które opisałabym co się we mnie i u mnie zmieniło? Wydaje mi się, że w ten sposób mogę Wam pokazać więcej siebie - twarzą w twarz, jak przyjaciele siedzący razem na kanapie (i zajadający się czekoladą, bo czekolada to życie). Dowiecie się takich rzeczy, które dotąd wolałam przemilczeć oraz tych, które sprawiły, że mój charakter i podejście wywróciły się do góry nogami.
W Święta niestety nie spadł śnieg, który uważam za klimatyczny mus i bożonarodzeniowe sacrum. Jednak gdy usiedliśmy już do wigilijnego stołu, i tak poczułam magię Świąt. Do tej pory zachodzę w głowę dlaczego dostałam więcej niż to sobie wymarzyłam. W tym roku rodzina sprezentowała mi: najnowsze perfumy Giorgio Armaniego - Si, iPhone-a 5s, bezprzewodowy głośnik bluetooth i stację dokującą do telefonu. Już samego iPhone-a uważałam za odległe i niemożliwe do spełnienia pragnienie i z pewnością możecie sobie wyobrazić moje zaskoczenie. Zaś po użyciu perfum czuję się jak to określiłam, gdy odwiedzałam z mamą Douglasa - "Jak milion dolarów".

Cała sytuacja wyglądała tak, że gdy szłyśmy zrobić przed-zimowe zakupy dostrzegłam zapach Si, który rzucił mi się w oczy podczas przeglądania nowinek ze świata Fashion&Beauty. Z tego powodu powiedziałam - "Chodźmy się tylko popryskać". Stwierdziłam, że - "Będziemy pachnieć jak milion dolarów". Właściwie to ja wypróbowałam zapach Miss Dior bo wygrywając moje zainteresowanie delikatnym i dziewczęcym flakonem. Sprawdziłyśmy oba zapachy i powiedziałam, że bardziej podoba mi się wabik, który nas tu sprowadził czyli Si.
Pod ostatnim postem część z Was pisała, że też byście chcieli dostać ten sam telefon. Jestem bardzo ciekawa co Wy dostaliście na Święta? Co do moich prezentów samych w sobie to właściwie, czy byłyby to futrzane skarpetki z szalikiem do kompletu, czy przykładowo torebka Michaela Korsa - jak już poprzednio wspomniałam - "I tak bym się ucieszyła"
Na koniec zapraszam Was jeszcze na swojego Instagrama - zuuzq, na którego trafiają wszystkie moje ulubione zdjęcia (wiele innych poza sesją). Zachęcam też do odwiedzenia strony Gaby z idealną fotografią - Czasamitakbywa.
xx Zuza