Przyszły tydzień będzie niczym polska Arktyka, która obejmie cały nasz kraj. Jak wielkim szczęściem jest wyjazd dokładnie zaraz przed pojawieniem się mrozu szesnastu stopni na minusie.Tak właśnie prezentuje się moje podejście do naszej pogody, a mimo tego, gdy zaskoczył mnie pozorny śnieg, o wczesnej porze godziny ósmej w weekendowy poranek, rzuciłam się w stronę okna podziwiać drugi w tym roku biały puch. Jak wielkie było rozczarowanie, gdy okazał się być jedynie optycznym złudzeniem wywołanym mgłą. Nawet to zdarzenie nie zmieniło mojego uporu w twierdzeniu, że klimatyczny przełom wiosenno-letni to jedyny czas jaki jestem w stanie zaakceptować. Poszłabym nawet o krok z myślą, że wiosna dodaje mi energii, a w lato rozpiera szczęście.
/ph. Gaba Sygowska/Czasamitakbywa./
Wydaje mi się, że wyolbrzymiam sytuację wynosząc ją na skalę arktyczną, ale cóż Wam poradzę... Jestem typem człowieka wiecznego dygotu. Dnia powszedniego siedząc z laptopem na kolanach zawsze mam na sobie bluzę. Ewentualnie owijam się kocem, niczym burrito przykrywające soczyste mięso. Z tą różnicą, że to konkretne mięso nazwałabym raczej niskokalorycznym. Mam nadzieję, że dobrze wybrnęłam używając tej jakże wyszukanej i życiowej metafory. Chyba zostanę wzorowym Futurystą , który nie przestrzega stawiania kropek. Nie potrafi się też pozbyć przymiotników, bez których jego zdaniem nie można oddać sensu tekstu. W końcu kto by się przejmował zasadami interpunkcji, czy konstruowaniem zdań podrzędnych i współrzędnych? Z pewnością wkroczyłam już w wolną interpretację na temat Futurystów, aczkolwiek liczę na to, że ktoś mnie w tym temacie poprze. Nie sądziłam, że historia języka polskiego kiedykolwiek może natchnąć do tak przedziwnego wniosku. Jak widać wszystko jest możliwe. Tak dobrze jest być humanistą, zawsze można zrzucić winę swojego spaczenia na tę właściwość!
/Coat - Stradivarius/Sweater - Zara/
Zastanawiam się czy rześkie powietrze znad Morza Śródziemnego odświeży mój umysł i dostarczy pomysłów na przyszłe posty. Nie muszę chyba mówić, że wyjazd będzie nieprzerwaną sesją wszystkiego naokoło. Takie okazje trzeba bezmiernie (i bezdusznie) wykorzystywać. Jest to trafne określenie ze względu na przewidywalną reakcję rodzicielstwa "zachwyconego" niewyczerpaną energią fotografa. Używanie statywu i bieganie w dwie strony używając samowyzwalacza nie jest moim marzeniem. Być może zdołam przekupić siostrę propozycją jej własnej sesji. Jeszcze doprowadziłabym do powstania kolejnego żartu na temat nadmiernie entuzjastycznych blondynek turystek.Cała sytuacja znacznie się ułatwiła, gdy na miejsce poprzedniego grata pojawił nowy telefon. Od tego momentu zniknął problem złych jakościowo zdjęć.W razie bezradności mogę się nim posłużyć zapobiegając tym samym późniejszemu zawodowi. Z doświadczenia wiem, że okazja do zrobienia najpiękniejszego zdjęcia nadarza się akurat kiedy zostawimy cały sprzęt w domu. Od Świąt jestem przygotowana na wszelkie ewentualności!
Są za to jeszcze rzeczy, których dotąd nie ruszyłam. Sprawy typu pakowanie, czy inne niecierpiące zwłoki bzdury. Właściwie pominęłam dzisiaj ze dwa posiłki i wszystko odwrócone jest do góry nogami. Powoli kończę już dzisiejszy wpis. Muszę tylko wspomnieć, że bardzo podoba mi się klimat porcelanowej lalki, który udało się uzyskać na fotografiach. Zatem życzę Wam udanego drugiego tygodnia ferii i znikam!
xx Zuza